my shabby my dream

my shabby my dream

niedziela, 28 lutego 2016

Od serca - konkursowe DIY

Dobry wieczór, Kochani :-)

Dzisiaj krótko, ale wymownie... Jakiś czas temu dostałam od przyjaciółki piękny, biały, drewniany świecznik adwentowy, który wyszperała na starociach - mam nadzieję, że dane będzie mi pochwalić się nim w stosownym czasie. Bardzo mnie ujęła tym prezentem, ponieważ mamy różne upodobania wnętrzarskie, a tymczasem tak bardzo utrafiła w te moje :-)
Chcąc Jej sprawić - mam nadzieję miłą - niespodziankę postanowiłam sama coś zrobić. Ale co? Ponieważ wiem, że ostatnio pojawiają się u Niej wiklinowe akcenty, przyszedł mi do głowy pomysł. Połączyłam jego realizację z Kaziowym konkursem z sercem u Car.o i oto efekt. 


Jak widać do jego realizacji  użyłam starej, drewnianej ramki, siatki hodowlanej i serca, które wykonałam z papierowej wikliny. Mam nadzieję, że wywołam uśmiech na twarzy Obdarowanej.
A początki były takie:

Ramkę pomalowałam szarą farbą, a następnie przetarłam gąbką białą warstwą. Dalej jak wiadomo - siatka, wycięty zarys serca, zamocowanie na druciku wiklinowej ozdoby i uchwyt też wykonany z drutu. Na lato uszyję kolorowe serduszko, aby Właścicielka mogła urozmaicać dekorację. Pomyślałam też o wykonaniu drewnianego lub  wykonanego metodą  moich tabliczek. Efekty będę prezentować.

A na koniec jeszcze jedno ujęcie...

... i zmykam życząc Wam wspaniałej niedzieli :-)

Po 12 godzinach...

I nie opublikowałam posta, ponieważ postanowiłam nie zwlekać ze zrobieniem tabliczek w kształcie serca i powstało coś takiego - jednym słowem tablica wielofunkcyjna.
Najpierw uporałam się z grafiką, a potem już było "z górki".

 
Wersję z wiklinowym serduszkiem już znacie, więc teraz "tabliczkowa".
 A jeśli się znudzi, to może być tak:
I nic już więcej nie poprawiam tyko zgłaszam na konkurs bez szczególnej nadziei, ale za to z ogromną satysfakcją i radością. Dziękuję Car.o :-)


Teraz to już nie tylko udanej niedzieli Wam życzę, ale też wspaniałego marcowego tygodnia. 

Dziękuję, że tutaj ze mną jesteście :-)

Ania 

niedziela, 21 lutego 2016

Zwiastuny wiosny z kulinarnym akcentem i tabliczki DIY

Witajcie, Kochani :-)

W ostatnim poście definitywnie pożegnałam się z zimą, by nie ociągając się "przywoływać" dekoracjami wiosnę. I pojawiły się hiacynty, nawet w kolorze różowym, choć długo byłam zwolenniczką tylko białych.

Zaczęło się jednak od jasnoróżowej filiżanki i talerzyka oraz uroczych serwetek...
...nie sposób było nie upiec czekoladowych muffinek z dżemem wiśniowym według przepisu Nigelli...

A wczoraj mój przyjaciel leń mnie opuścił - co stwierdzam bez żalu - i wzięłam się "za robotę".
Najpierw zrobiłam tabliczki zwiastujące wiosnę. Ich dokładny opis wykonania jest tutaj. Zmieniam kolory, czcionkę, czasem daję swoje napisy. Ponieważ skończyły mi się "sklepowe" uchwyty na drucik do zawieszenia, to robię je właśnie z tego samego drutu co samą zawieszkę.
Ta przygotowana u góry, po przyklejeniu zaróżowiła się i nie zrobiłam jej ostatecznego zdjęcia, ale powieszę ją na balkonie. 
Kolejna, z poniższego zdjęcia, jest już w zamierzonych kolorach...

Na tablicy, która często gości na blogu, pojawiła się taka...

Teraz trochę ogólnych dekoracji, choć "ciasne kadry" są celowe, ponieważ w jednym z najbliższych postów pokażę więcej.





Jak zauważyłyście hiacynty poskramiam w wysokich słojach, nawet zaczęło mi się to podobać. 

Doniczki po świeczkach adwentowych służą wraz z mchem za coś w rodzaju gniazdek dla ceramicznych ptaszków.




Od jakiegoś czasu piję codziennie samodzielnie robione zielone koktajle, które polecam. W sieci jest mnóstwo ciekawych informacji na ich temat. 
Słoiki - mam ich więcej - z zakrętkami w różnych kolorach udało mi się kupić chyba po 4zł lub 5 zł w sklepie Prymus AGD. 


Wczoraj upiekłam też gryczane bułeczki na maślance. Idealne na dzisiejsze śniadanie.
Tutaj czekają na "wejście" do piekarnika...

...a tutaj już wersja śniadaniowa :-)



I moja ostatnia zdobycz...  witryna medyczna z kuchni dostała do towarzystwa taboret. Póki co taka aranżacja na szybko.

Mam nadzieję, że wytrwałyście do końca, bo dzisiaj był naprawdę długi post.

Życzę Wam  pięknej niedzieli i takoż samego tygodnia.

Buziaki :-)

Ania

czwartek, 11 lutego 2016

Historia pewnej przyjaźni i skarbonka z puszki po mleku DIY

Dobry wieczór, Kochani :-)

Dzisiejszy post nieco od końca. Nie to żebym zaklinała śnieg, ale wczoraj późnym wieczorem nie mogłam nie zrobić tego zdjęcia, ponieważ takie ostatnimi laty stają się rzadkością.

Ale wcześniej powiesiłam - na mojej tablicy z siatki hodowlanej - "na przymiarkę" taką oto tabliczkę :-)


W końcu zostały nam tylko dwa dni ferii... niby zimowych. A za oknem było tak:

I zapewniam Was, że już nie będę wracać do tego tematu ;-)

Wracając do tytułu posta... taką oto skarbonkę wykonałam dla synka mojej Przyjaciółki.

 A przyjaźń ta jest dość szczególna, ponieważ A. była moją uczennicą, kiedy przed wieloma laty zaczęłam pracę. Teraz jest to ktoś, na kogo zawsze mogę liczyć, kto najzwyczajniej jest. I mimo dzielącej nas kilkunastoletniej różnicy wieku często mam wrażenie, jakbyśmy znały się od dziecka :-) Moja Przyjaciółka ma cudownego synka, dla którego postanowiłam zrobić skarbonkę. Moją i Jego pierwszą w życiu skarbonkę :-) 
Do jej wykonania potrzebowałam:
- puszkę po mleku
- kawałka materiału 
- kleju Wikol (wyczytałam, że lepszy jest klej introligatorski, ale mój też się sprawdził)
- wstępnie miała być wstążka w kratkę, a w efekcie końcowym postawiłam na sznurek
- zawieszki z napisami


Najtrudniej było wykończyć otwór w wieczku, ale jakoś poszło. I z pewnością nie była to moja ostatnia przygoda z puszką po mleku. 


Nie zanudzam na dzisiaj i obiecuję kolejne już wiosenne posty:-)

Życzę Wam spokojnej nocy i miłego weekendu, bo to już jutro.

Ania